Ksiądz Krzysztof Grzywocz

publikacje tekstowe

Błogosławione niezrozumienie

nie wybrano W to jest value w:
  • Wydawnictwo: „Życie Duchowe”
  • Rok: 11(2004) nr 39, s. 151-154.

Niepokoi mnie fakt, że podczas modlitwy wiele spraw jawi mi się w sposób niezrozumiały. Zniechęcam się, gdy rozważając Pismo święte, nie rozumiem, co ten fragment ma wspólnego z moim życiem.

Używamy w naszym języku pojęć: zrozumienie – niezrozumienie. Są momenty, kiedy orzekamy, że coś rozumiemy, są chwile, kiedy odnosimy zupełnie przeciwne wrażenie. Co musi się wydarzyć, abym powiedział: „Zrozumiałem Pana pytanie”? Jak zrozumieć rzeczywistość rozumienia? Czy istnieją jakieś kryteria, według których dokonuje się ten proces? A gdybym źle pojmował samo rozumienie, to czy wtedy nie okazałoby się, że wszystko to, co wydawało mi się, że pojmuję, w rzeczywistości byłoby głębokim niezrozumieniem. Jednak skąd wiedziałbym, że źle zrozumiałem samo zrozumienie?

Uzależniamy często rozumienie od naszego wewnętrznego systemu, do którego należą przeróżne opinie, sądy i przesądy, zebrane doświadczenia życiowe itp. Ten system odgrywa ogromną rolę w poznawaniu rzeczywistości – w próbie jej zrozumienia. To, co się jawi, próbujemy dopasować do naszego systemu. Jeżeli pasuje, stwierdzamy, że rozumiemy tę nową rzeczywistość. Jeśli dla przykładu w tym systemie znajduje się przekonanie, że w życiu wszystko można zrozumieć, to wtedy nie pojmuję, dlaczego pojawia się coś, czego nie rozumiem. Podobnie teza: „W dojrzałych relacjach nie ma konfliktów” utrudnia wzajemne zrozumienie. Dojrzałość rozumienia wiąże się więc mocno z dojrzałością wewnętrznego systemu, którym świadomie albo nieświadomie się posługujemy. Aby ewentualnie zmienić jakość rozumienia, należałoby także zmienić zawartość systemu. Ale sprawa się znowu komplikuje, gdy wracam do tego zrozumienia, które poprzedza budowanie nowego systemu. To zrozumienie zakłada przecież jakiś wcześniejszy system.

Być może te rozważania uchronić mogą od pokusy zbyt szybkiego i naiwnego rozumienia, które niepostrzeżenie staje się niebezpieczną formą niezrozumienia. Istnieje swoista pokusa zręcznego pojmowania wszystkiego, która zbyt szybko i naiwnie uwalnia od niełatwego procesu rozumienia. Ile ostatecznie rozumiemy, czy dobrze pojmujemy systemy naszego rozumienia? – pytania, które wprowadzić mogą w pułapkę bez wyjścia.

Co mogłoby być punktem wyjścia, który pozwoli nie zagubić się w sceptycyzmie poznawczym? Ten punkt musiałby znajdować się poza człowiekiem. Odnajdujemy go w zdaniu: Bóg rozumie człowieka – Jezus nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co jest w człowieku (J 2, 25). Jeżeli prawdą jest, że Bóg rozumie człowieka, to czy istnieje możliwość uczestnictwa w tym poznaniu – w jego systemie? Do istoty wydarzenia chrześcijańskiego należy fakt, że Teo-logika zaprasza antropo-logikę, sprawy Boże przenikają się ze sprawami ludzkimi. Chrześcijanin musi się często konfrontować ze zrozumieniem Boga. To, co w oczach ludzkich może być jasne i oczywiste, w oczach Boga jawi się jako niezrozumiałe (pojmowanie Piotra jest radykalnie inne niż Chrystusa –por. Mt 16, 22–23). Jakże często uczniowie konfrontowani ze zrozumieniem Boga stwierdzali, że nie rozumieją (reakcja uczniów na mowy eucharystyczne – por. J 6, 60–71). Podczas ostatniej wieczerzy Chrystus mówił (w kontekście umycia nóg): Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale poznasz to później (J 13, 7).

Pierwszym owocem konfrontacji ze zrozumieniem Boga jest uświadomienie sobie ograniczoności naszego zrozumienia – często niezrozumienia. Rozumiem, że wiele nie rozumiem. Ci, którzy podejrzanie wiele rozumieją, szybko stają się producentami religijnego kiczu. Często długa droga prowadzi do tego przekonania. Szczególnym przykładem jest, spisany przez Mikołaja z Kuzy żyjącego w latach 1401–1464, dialog dwóch osób, z których jedna jest poganinem, druga – chrześcijaninem. Poganin, widząc człowieka modlącego się, „zalanego łzami miłości, nie fałszywymi, lecz łzami serca”, pyta go: „Kim jesteś?”.

Chrześcijanin: Jestem chrześcijaninem.
Poganin: Kogo adorujesz?
Chrześcijanin: Boga.
Poganin: Kim jest Bóg, którego adorujesz?
Chrześcijanin: Nie wiem (ignoro).
Poganin: Jak możesz z taką powagą adorować tego, którego nie znasz?
Chrześcijanin: Ponieważ nie znam, modlę się (Quia ignoro, adoro)1.

Modląc się, odkrywam otchłań mojego niezrozumienia i dlatego jeszcze usilniej modlę się, otwieram przed Bogiem. Z tego niezrozumienia rodzi się zainteresowanie sprawami Boga – teologią. Tworzy się wewnętrzna pustka – przestrzeń – którą może wypełnić Jego logika. Człowiek niesie wtedy w sobie zrozumienie, którego do końca nie pojmuje. Ludzie, których spotyka, czują się przy nim wyjątkowo zrozumiani, a on sam nie rozumie, jak się to dokonuje. Promieniuje bowiem światłem, które go przerasta, które nie jest owocem jego intelektualnych wysiłków. Tylko modląc się, można dobrze rozumieć i nie rozumieć. Niezrozumienie na modlitwie jest jednym ze znaków jej autentyczności. Tam, gdzie stykają się sprawy Boskie ze sprawami ludzkimi, niezrozumienie jest istotną częścią tej relacji. Niezauważalnie jednak przestawiają się akcenty – najważniejsze w tej relacji nie jest zrozumienie, lecz miłość. Jeżeli ktoś, modląc się, doświadcza miłości Boga, cieszy się nią samą i pojmuje, że tajemnica należy do jej istoty. Nie przeszkadza mu, że wiele nie rozumie. Niezrozumienie ma bowiem wewnętrzny urok, jest jak tajemnicze drzwi, które opowiadają o przestrzeniach jeszcze nieznanych. Czuje się bezpiecznie, ponieważ Ten, który nie może być do końca zrozumiany, ofiarowuje mu swoją wieczną miłość i oddaje mu się cały.

To doświadczenie ma ogromny wpływ na relacje międzyludzkie. Ten, kto się modli, widzi coraz lepiej, jak wielu rzeczy w życiu nie pojmuje i jak bardzo iluzoryczne były jego zrozumienia. Zbyt szybkie, często powierzchowne czy wręcz iluzoryczne zrozumienia utrudniają budowanie więzi. Bywa też tak, że osoba bojąca się relacji „niezrozumieniem” odcina się od innych.

Kiedyś zaproponowałem pewnemu księdzu spacer. On na to: „Co ksiądz rozumie pod pojęciem «spacer»?”. Wytężyłem me intelektualne potencjały, aby stworzyć definicję spaceru, lecz mój rozmówca szybko wykazał jej niepokojące braki. Ostatecznie stwierdził, że nie rozumiem tego, czym jest spacer i oburzony zawołał: „Jak ksiądz może proponować mi coś, czego nie rozumie!”. Poszedłem więc sam, ufając, że samotna wędrówka w parku mieści się jeszcze w definicji spaceru.

Niespokojna próba zrozumienia wszystkiego może świadczyć o dużym osamotnieniu, lęku, trudności w relacji. Im bardziej ktoś doświadcza więzi, przyjęcia, akceptacji, intymności, tym mniej staje się dla niego ważne zrozumienie. A to, co pojmuje, pojmuje poprawnie. Nie można bowiem oddzielać rozumienia od miłości. Pojmuje również, że nie wszystko w sobie i drugim człowieku można zrozumieć. Profesor Antoni Kępiński pisał: „Każdy sam dla siebie jest zagadką i takąż zagadką jest dla drugiego człowieka”2.

Pozostaną całe obszary niezrozumiałe, niejasne i tajemnicze. Kochać człowieka to także nie do końca go zrozumieć, pozwolić mu na tajemnicę, przestrzeń, do której być może nigdy nie wejdę, której nie mogę kontrolować. Kocham kogoś, kogo nie mogę do końca ogarnąć – jest on jak ocean, którego nie obejdę. Przeczuwam, że pozbawiając go tajemnicy, tracę jego miłość. Kocham tego, którego Bóg kocha i rozumie. Ci, którzy wiele nie rozumieją, rozumieją najwięcej. Niezrozumienie ubogaca więź pokorą i szacunkiem wobec drugiej osoby. Daje przestrzeń, której nie można zamknąć w błyskotliwym antropologicznym systemie. I chociaż jej nie pojmujemy, to jednak często pozwala, aby się w niej poruszać. Jak przed oczami zadziwionych żeglarzy odsłaniają się nowe wyspy i lądy – tajemnicze i piękne. Granice zachwytu są większe niż granice zrozumienia. Gdyby miłość zamknąć w granicach zrozumienia, stałaby się nudna i patologiczna.

Ufam, że odpowiedziałem na to pytanie. Czytam raz jeszcze to, co napisałem, i stwierdzam, że nie wszystko rozumiem. No cóż, gdybym czekał, aż wszystko zrozumiem, nigdy bym na nie nie odpowiedział.

1 N. de Cusa, Dialogus de Deo abscondito duorum interlocutorum, quorum unus Gentilis, alter Christianus, 1-10.
2 A. kępiński, Autoportret człowieka. Myśli, aforyzmy, Kraków 1997, s. 28.

Bądźmy w kontakcie!


Zdjęcia, nagrania, wspomnienia
prosimy przesyłać na poniższy adres mailowy.
Większe pliki można przekazywać za pomocą Wetransfer.com, Google Drive lub Dropbox.

Celem nawiązania kontaktu
prosimy o podanie imienia, nazwiska, numeru telefonu (lub adresu e-mail).

Zastrzegamy sobie prawa skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.

+48 509 987 382
osoba odpowiedzialna
dr Ryszard Paluch

 

Wszelkie prawa do zawartych na stronie materiałów (utwory tekstowe, audio, foto, wideo i inne) są zastrzeżone i objęte prawem autorskim. Użytkownicy mogą pobierać i drukować fragmenty zawartości serwisu internetowego www.kskrzysztofgrzywocz.pl wyłącznie do użytku osobistego. Publikacja, rozpowszechnianie zawartości niniejszego portalu lub jej sprzedaż, wykorzystanie do publicznego odtwarzania (całości lub fragmentów utworów) są - bez uprzedniej pisemnej zgody administratora - zabronione i mogą stanowić naruszenie ustawodawstwa o prawie autorskim.